Wydawca/Published by:
VENO'S STUDIO Wenancjusz Ochmann
ul. Wolności 311, 41-800 Zabrze
Redaktor naczelna/Chief editor: Anna Ochmann
Dyrektor kreatywna /koncepcja graficzna, projekt, skład/Creative director/graphic design, typesetting/: Krzysztofa Frankowska
Dyrektor artystyczna numerów 1-5/projekt logo: Anna Nykiel
Redakcja techniczna: Dariusz Bieniek OTOFOTO
Biuro redakcji/Editorial office
T: 32 777 44 10
F: 32 777 44 12
redakcja@bedrift.pl
BEDRIFT jest magazynem bezpłatnym, dostępnym w wyselekcjonowanych punktach na Śląsku, a także poza granicami Polski m.in. w Brukseli, Berlinie, Londynie, Rzymie i Tbilisi.
Ryszarda Szocińskiego poznałam osobiście tej jesieni. Trochę przypadkiem, trochę z rozpędu. Rozmawiałam z nim zaledwie kilkanaście minut. Zdążył jednak zrobić na mnie specyficzne wrażenie. Wszystko, co robił, mówił, opowiadał, połączone było z poezją... z Jego poezją. Mało jest już dziś takich ludzi, którzy wbrew wszystkim i wszystkiemu robią to, co kochają. Nie dla pieniędzy, nie dla sławy... tak po prostu. Dla siebie.
Zacznijmy jednak od początku. Przyjechałam do Cisnej po to, aby zrobić ciekawą audycję telewizyjną dotyczącą Bieszczadów. Nie samej okolicy, nie terenów (skądinąd pięknych), ale z powodu niesamowitych historii i ludzi. W napiętym grafiku spotkań i nagrań zaplanowanych na najbliższe trzy dni pobytu w Bieszczadach Ryszard Szociński był pierwszą osobą, z którą mogłam porozmawiać. I od razu zderzyłam się z bieszczadzką rzeczywistością. No bo jak telewizja, to ogromna ilość sprzętu. No a jak sprzęt, to oczywiście lampy, statywy, kamery. Wpakowaliśmy się do niewielkiej budki - królestwa Ryszarda Szocińskiego - nie robiąc na nim szczególnego wrażenia. Na nas natomiast całość wrażenie zrobiła ogromne, zwłaszcza kiedy chcąc się odpowiednio ustawić zapytaliśmy o możliwość włączenia się do prądu. - Nie ma. Tutaj nie ma prądu - odpowiedział z rozbrajającym uśmiechem Ryszard. Tak kazał do siebie mówić. - Pan jest w niebie - powiedział kiedy zaczęłam zwracać się do niego per pan.
W drewnianej chatce, bez prądu i ogrzewania, w towarzystwie swojej poezji w gminie Cisna w Bieszczadach można spotkać Ryszarda Szocińskiego, który niechętnie mówi o sobie. Chętnie za to opowiada o swojej poezji, chętnie recytuje swoje wiersze.
Warto jednak zajrzeć do jego „galerii", warto zamienić z nim przynajmniej kilka słów. Warto, bo spotkania z takimi ludźmi uczą pokory.
O czym najczęściej piszesz wiersze?
Bardzo bliski jest mi wszechświat. Piszę także o ludziach Bieszczadu. O miłości, ostatnio napisałem erotyki. Chcesz? Mogę ci jeden przeczytać.
„...jeszcze raz
daj mi szansę na miłość
na tę nieodwracalną
do samego końca
daj mi szansę
na poznawanie ciebie od początku
bo wcześniej
byłem nieprzygotowany..."
Każdego tygodnia przyjeżdżają do mnie wycieczki. Mam już takie ustawione spotkania z przewodnikami, recytuję dla nich wiersze. Wiesz, że ci młodzi ludzie, bo najczęściej przyjeżdżają tutaj szkolne wycieczki, potrafią słuchać jak recytuję wiersze nawet 45 minut?
Co jest charakterystyczne dla Bieszczadów? Co cenisz tutaj najbardziej?
Dla Bieszczadu, forma Bieszczadów jest wprawdzie poprawna, ale my tutaj mówimy dla Bieszczadu. Najpiękniejszą sprawą jest cisza i spokój. Wielu ludzi przybywa właśnie po to, by szukać wolności. To jest takie życie w zgodzie z naturą. Można spotkać niedźwiedzia, wilka - i nikogo to nie przeraża. To element naszego krajobrazu. Najpiękniejszy jest Bieszczad jesienią, kiedy się wybarwia. Takich kolorów nie spotkasz nigdzie indziej.
Skąd przyjechałeś?
Przyjechałem tu w 1970 roku z Gdańska, po to, aby uprawiać pole, trzodę chlewną i żyć w zgodzie z naturą. Coś tam sobie pisałem wcześniej, ale nie traktowałem tego poważnie (za prozę otrzymał dwukrotnie wyróżnienie w ogólnopolskim konkursie literackim na opowiadanie „Bieszczadzki Laur", jego wiersze drukowane były w lokalnej prasie i czytane w radiu - przyp. red.).
Kiedy zacząłeś pisać tak na poważnie?
Przyszedł czas, że znudziły mi się pola, a gospodarstwem zajęli się młodsi. Zbudowałem więc budkę, w której mogłem siedzieć i pisać, a przy okazji sprzedawałem różne pamiątki, aniołki, świecidełka przybywającym tutaj turystom. I tak tworzę do dziś. Wiersze. Nie wierszyki, bo wierszyki są dla dzieci. Ja piszę wiersze (wydał kilka tomików wierszy, ostatni w tym roku zatytułowany „Słowa z widokiem na Bieszczad"; wszystkie były wielokrotnie wznawiane - przy. red.).
Kiedy piszesz?
Siedzę sobie tak tutaj, wyglądam przez okno i piszę, opowiadam turystom o poezji, rozmawiam o poezji. Nie chcę rozmawiać o sobie, wolę o mojej poezji, bo ona jest częścią mnie, najlepiej pokazuje kim jestem. Dlatego przeczytam ci jeszcze jeden mój wiersz:
"...nad Bieszczadem
słońce wzeszło
a ja
zobaczyłem je w twoich oczach
zielonych
niebieskich
kolorowych
snuj pieśń
o swojej miłości
i odpuść mi grzech
a grzech mój
- to żem stary
a przecież ciągle kocham Bieszczad
w twoich cudnych oczach"
Zdaniem znawców tematyki Bieszczad, Ryszard Szociński to przykład jednego z ostatnich bieszczadzkich zakapiorów. Podobno zakapior musiał mieć obowiązkowo konia i kapelusz. Nosił długie włosy i bujny zarost. Zakapior był człowiekiem uzdolnionym artystycznie. To człowiek, który potrafi żyć w zgodzie z naturą - taki właśnie jest Ryszard Szociński. I dlatego warto zamienić z nim przynajmniej kilka zdań. Warto, jadąc w Bieszczady, zaplanować przystanek w Cisnej, odnaleźć niepozorną budkę i pozwolić Ryśkowi na zaprezentowanie swojej poezji.
Artykuł opublikowany w magazynie BEDRIFT jesień 2012.